Opracowujemy wszelkie zarejestrowane utwory audiowizualne, w tym: filmy, programy telewizyjne, spektakle teatralne i nagrania zamieszczane na stronach internetowych.
Mamy film. Mamy audiodeskrypcję. Mamy producenta. Mamy dystrybutora. Mamy kopię wzorcową. I co? Audiodeskrypcja w archiwum, TVP produkuje swoją wersję.
Producent spełnił warunki, dofinansowanie rozliczył. Dystrybutor – stawia warunki, obowiązków nie ma. On ma interesy, swoje interesy, a najbardziej – nie chce mieć kłopotu. Na przykład:
Filmy łącznie mają 30 aktów (zaokrąglone w dół o jedną minutę), co oznacza (także zaniżając) potencjalnie (mniej więcej) 7 tys. zł oszczędności (lub taki niepotrzebny wydatek).
Co to znaczy? Na przykład (ot taka wyspa Utopia ?): – telewizja lub organizacje mogłyby opracować dodatkowe trzy filmy; – ministerstwo (któreś) mogłoby przeznaczyć środki w ramach tego lub innego projektu na inne cele; – a gdyby producentem audiodeskrypcji był komercyjny producent (zmuszony do tego zapisem tej lub innej ustawy ustawy), mógłby sprzedać licencję za wyższą cenę, odzyskując część środków.
O napisach dla niesłyszących nie wspomnę. Zazwyczaj też są zrobione dwa razy.
Co zrobić? Wykonane audiodeskrypcje wpisywać do metryki filmu. Utopia? Kłopot? Cóż… Kiedyś trzeba zacząć. Najtrudniejszy pierwszy krok!
TVP 2, 2024-06-18, 20:35 – Bo we mnie jest seks / 101 min TV Polonia, 2024-06-22, 21:15 – Boisko bezdomnych / 119 min TV Polonia, 2024-06-23, 04:45 – Pan Wołodyjowski cz. I / 75 min
Opisując i zapisując filmowe dźwięki, autor napisów dla niesłyszących rzadko czuje się aż tak potrzebny jak przy pracy nad „Strefą interesów” Jonathana Glazera.
Widz tego poruszającego filmu, pozbawiony informacji o dźwiękach i odgłosach, nie ma szans na pełny odbiór dzieła i zrozumienie jego przekazu – nawet gdyby znał dialogi. O męczeństwie więźniów obozu zagłady opowiada bowiem wyłącznie ścieżka dźwiękowa. Budzące grozę dźwięki dobiegające zza muru stanowią kontrapunkt dla obrazu, pełnego sielskich scen z życia rodziny komendanta obozu.
Odpowiedzialnego zadania napisowca nie ułatwia założenie twórców filmu, żeby niektóre dźwięki były niejednoznaczne…
Zespół tworzący napisy dla niesłyszących zawsze starał się być na bieżąco z najnowszymi trendami i technologiami. Pewnego dnia postanowili przetestować swoje nowe narzędzie do automatycznego tłumaczenia mowy na tekst, aby zwiększyć swoją wydajność i szybkość działania.
Podczas konferencji, na której mieli pracować, okazało się jednak, że narzędzie było bardziej kłopotliwe niż pomocne. Kiedy pierwszy prelegent zaczął mówić, narzędzie natychmiast zaczęło generować dziwaczne napisy, które nie miały nic wspólnego z jego wystąpieniem. Zamiast mówić o przyszłości technologii, prelegent zdawał się opowiadać o swoich ulubionych przepisach na ciasto!
Zespół nie wiedział, co zrobić, ale postanowił działać szybko. W jednej chwili usunęli narzędzie i zaczęli tworzyć napisy ręcznie. Chociaż było to mniej wydajne, zespół był w stanie nadążyć za prelegentem i dostarczyć niesłyszącym dokładne i sensowne tłumaczenia jego słów.
Po konferencji zespół zdecydował, że nie ma znaczenia, jak zaawansowana jest technologia, zawsze będzie potrzebna ludzka interwencja i umiejętności, aby zapewnić najlepszą jakość tłumaczeń dla niesłyszących. I tak właśnie postanowili działać, ponieważ jak powiedział jeden z członków zespołu: „Nie chcemy, aby nasi niesłyszący widzowie jedli ciasto, gdy mówimy o technologii”.
PS 1 Komentarz niesztucznej autorki:
Zadanie brzmiało: napisz dowcipne opowiadanie o tworzeniu napisów dla niesłyszących. Nie mam wrażenia, że AI zadanie wykonał/a. Ale jest w tym jakieś drugie dno. Tylko jakie? Co Autor/ka miał/a na myśli? 🙂
Co to znaczy „wykonać i dołączyć”? W jakiej postaci, w jakim formacie, na jakim nośniku… itp. Z tym też borykają się producenci. To osobny problem, zwłaszcza że – jak powyżej – celem jest „przekazanie do Filmoteki Narodowej”, nie – przekazanie do dystrybutorów i docelowo do kin i telewizji, co widać w kinach, czyli – nie widać. Na razie odpowiedzialni za dostępność przegryzają się przez przepisy i zagryzają palce, zastanawiając się, czym się różnią „napisy rozszerzone”, których wymaga od nich 'Ustawa o dostępności cyfrowej”, od „napisów dla niesłyszących”, o których mówi „Ustawa o radiofonii i telewizji” i których oczekuje PISF.
Drodzy Producenci i inni Zlecający, odpowiedź jest prosta – niczym. Wniosek taki wyciągam po przeszukaniu obu ustaw. W pierwszej nie ma tych drugich, w drugiej nie ma tych pierwszych.