„Język audiodeskrypcji powinien funkcjonować w sposób zwięzły, obiektywny, precyzyjny, ogólny, ale też barwny i poruszający wyobraźnię. Może operować metaforą i paradoksem, ale konieczny też jest estetyczny minimalizm. Snyder nie bez racji porównuje ten język do haiku – tworzy on jak gdyby szkic pewnego wycinka świata, oddając przy tym jego atmosferę i emocje.
Te wszystkie postulaty spełniał opis audiodeskrypcyjny, z którym miałam kontakt w Teatrze Powszechnym. Ciepły, męski baryton nie powiedział ani jednego słowa za dużo. Dyskretne „urządzonko” w ręku z subtelną słuchawką dodawało mi pewności siebie, gdy jako słabowidząca osoba nie byłam w stanie z dziesiątego rzędu dostrzec czegoś na scenie. Mogę sobie tylko wyobrażać, jakie znaczenie ma audiodeskrypcja dla osoby w pełni niewidomej, a takich osób było w teatrze niemało. Dla mnie jednak, jako dla filologa, to doświadczenie miało jeszcze jeden wymiar – wśród otaczającej nas kultury piktograficznej przywracało utraconą rangę słowu mówionemu”.