W jednej z kluczowych scen „Komet” Leszka Dawida bohaterowie znajdują męski półbut na plaży – w miejscu, gdzie był ostatnio widziany zaginiony Krystian. Zastanawiają się, czy to but zaginionego. Jego dziewczyna twierdzi, że nie wie. Widzowie w tym momencie gorączkowo szukają w pamięci, w jakich butach ostatnio spacerował Krystian… i zapewne większość nie znajduje odpowiedzi, bo w tej scenie oko kamery zaledwie przez chwilę objęło sylwetkę bohatera. Tylko wybitnie spostrzegawczy mogli zauważyć, że Krystian przechadzał się w półbutach, a nie – jak wcześniej – w adidasach. Jednak pewności, że znaleziony półbut należy do Krystiana, nie daje nawet porównanie zatrzymanych kadrów.
Audiodeskryptor oczywiście powinien szanować intencje twórców, którzy najwyraźniej nie chcieli postawić kropki nad „i”. Ponieważ w obu scenach można dostrzec jakieś półbuty, naturalne wydaje się poinformowanie, że bohater przed zaginięciem spaceruje w półbutach, a następnie – że znaleziony but jest męskim półbutem. Czy jednak nie powiemy w ten sposób za dużo, czy odbiorca nie wyciągnie zbyt daleko idących wniosków…? Takie samo nazwanie ma o wiele większą wagę niż mglista sugestia podobieństwa zawarta w obrazie, bo przecież w audiodeskrypcji nazwanie służy także identyfikacji. W dodatku mówiąc o butach w scenie spaceru, wybierając je spośród wielu potencjalnych przedmiotów opisu, skupiamy na nich uwagę odbiorców. Może w takim razie pominąć tę informację? Niestety… wtedy to już na pewno wyprowadzimy odbiorców na manowce. Pomyślą, że Krystian był – jak wcześniej – w adidasach, więc półbut nie należy do niego… Może więc pominąć także informację o adidasach? Jednak wtedy odbiorcy mieliby uzasadnione pretensje, że nie zaspokajamy ich ciekawości w scenie znalezienia buta.
I co tu robić…? Po dłuuugich bitwach z myślami i naradach uznałyśmy, że – z trojga złego – najlepiej powiedzieć o półbutach w scenie spaceru.