Opracowujemy wszelkie zarejestrowane utwory audiowizualne, w tym: filmy, programy telewizyjne, spektakle teatralne i nagrania zamieszczane na stronach internetowych.
„Potrzebuję nowy telefon” – oznajmił bohater programu telewizyjnego, do którego opracowałam napisy. Bohaterka innego wyznała, że „od lat używa ten krem”. Niestety nie oni jedni nie zdają sobie sprawy, że bardzo potrzebują i powinni częściej używać (kogo? czego?) słownika…
Skąd ta powszechna niechęć do dopełniacza? Niby dlaczego biernik lepszy…?
A teraz powtórzmy tytułowe pytanie: Dlaczego teledysk z audiodeskrypcją zachwyca (nie wierzę, że kogoś nie zachwycił), choć nie powinien (bo audiodeskrypcja jest w sposób oczywisty subiektywna i bardzo dobrze!!!) – tutaj gramatycznie niezbędny znak zapytania – ? Ale pytanie czysto retoryczne. Oczywiście zdaniem autorki. A oto odpowiedź:
Bo ta audiodeskrypcja jest znakomitym, przemyślanym utworem. W świetle prawa autorskiego – dziełem zależnym (o tym kiedyś, osobno), ale niezależnie od tego jest utworem, którego treść i forma łączą się nierozerwalnie i naturalnie. Treść to intencja autora, forma – to realizacja. Zauważmy, że – aby powstał utwór – autor musi mieć coś do powiedzenia, a potem skutecznie i konsekwentnie zrealizować swoją koncepcję.
Autor chce przekazać, że wyczyny sportowców budzą zachwyt, podziw, szacunek, chwilami niedowierzanie. Czy można, oglądając ten teledysk, ani przez moment nie odczuwać jednego z powyższych? Czy można opisać i opowiedzieć treść teledysku, nie przekazując, że to, co oglądamy, zadziwia, zachwyca, budzi podziw i radość?
Żeby sobie uzmysłowić, jak bardzo nie można, wyobraźmy sobie przeciwieństwo tej audiodeskrypcji:
– Zamiast śmiechu, radości i podziwu w głosie – beznamiętność, głos wyprany z emocji;
– Zamiast informacji „imponujący skok” – obiektywny komunikat: „przeskakuje poprzeczkę” albo „pokonuje wysokość” (nie wiem) być może 180 cm;
– Zamiast żartobliwego okrzyku „auć” – nic.
Nuuuda…
Na szczęście mamy:
tekst spontanicznie subiektywny,
nieprzeładowany, dla uzyskania płynności i optymalnego tempa, pomijający niektóre kadry,
zgrabnie wykorzystujący dźwięki teledysku…
komentujący je i wplatający się ze swoim osobistym okrzykiem,
reportersko podający dodatkowe informacje, czyli nazwiska niektórych sportowców.
Ten tekst lektor odczytał ze zrozumieniem, co oznacza właściwy dobór środków lektorskich, a nawet – nie bójmy się tego słowa – aktorskich. Oczywiście lektor powinien nimi dysponować, a co to znaczy – to też osobny temat.
To samo można powiedzieć o kongenialnej wersji w języku migowym!
„Gdziesie” strasznie się plenią jako podpórki językowe, mniej elegancko nazywane językowymi śmieciami – kto wie, czy nie wygrały już z „jakby”. Właśnie natknęłam się na zdanie: „To była najtrudniejsza kwestia – gdzieś uspokoić głowę” ( i bynajmniej nie chodziło o miejsce dogodne do opanowania emocji).
Na szczęście robiąc napisy, zazwyczaj można uprzątać takie śmieci z czystym sumieniem, bo z braku czasu i tak trzeba skracać tekst. Gorzej gdy zaśmiecona wypowiedź jest w dodatku rozwlekła…
A czasem kłapy a napisy. Informacja dla cywili – kłapy to ruch ust. Nawet jeśli na co dzień nie czytamy z ruchu ust, zdarza się, że nie mamy wątpliwości, jakie słowa właśnie wypowiada bohater filmu.
Czasem – podkreśla słowa gestem, mówi dobitnie, wolno, podkreśla słowa… Drodzy napisowcy, toż to okazja, by wykazać się – nie bójmy się tego słowa – artyzmem! No, dobrze. Niech będzie, że tylko rzetelnością. Ale jaki rezultat! Prawda czasu i prawda ekranu. Dosłowna! Wszystko się zgadza i jest na swoim miejscu.
Tych słów nie wolno pominąć. Nie można zmienić. I nie można ich przesunąć. A jeśli to z jakiegoś powodu trudne, trudno – nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Na załączonym ruchomym obrazku znakomity autor mówi słowa, które widzimy w postaci napisów. Oba słowa podkreśla ruchem ręki, raz jednej, raz drugiej.
No, i pięknie.
A poza tym – zapraszamy do oglądania, słuchania i czytania nowych programów nieocenionego Bogusława Wołoszańskiego.
W poczuciu misji, pomna edukacyjnej roli napisów do filmów, szczerze się ucieszyłam, że znów mam okazję zamieścić ten pełen emocji okrzyk bohatera.
Świadomość jego poprawnej pisowni jest rzadkością, o czym wielokrotnie się przekonałyśmy, bo prowadząc warsztaty z napisów, proponujemy żartobliwy przerywnik w postaci minidyktanda, w którym występuje podobna forma: „niechżeż”. (Potencjalnych uczestników kolejnych warsztatów chcę uspokoić – zabawa jest dobrowolna, a dyktando naprawdę mini: jednozdaniowe J).
– to zdecydowanie nie to samo co „Pudzianowski!” czy nawet „Pudzianowski!!!”. Konferansjerzy walk MMA tak celebrują przedstawianie zawodników, wkładają w to tyle ekspresji, że banalne wykrzykniki nie załatwią sprawy.
Wprawdzie zwielokrotnienie samogłosek czyni zapis mniej czytelnym (z litości dla czytelników ograniczamy się do potrojenia), a czas trwania napisu jest nieprzyzwoicie długi, to jednak uznałyśmy, że warto w tym wypadku naruszyć zasady. Tym bardziej że w trakcie relacji nazwiska zawodników są wielokrotnie podawane w zwyczajnym zapisie.
30 czerwca, w czwartek, drugi raz wyświetlamy napisy do przedstawienia „Kompleks Portnoya”.
Od premiery w 2007 roku, w Teatrze Konsekwentnym, inscenizacja otrzymała kilka nagród, w tym Warszawskiego Feliksa za reżyserię dla Aleksandry Popławskiej i Adam Sajnuka.
Zapraszamy na ostatni przed wakacjami spektakl do sali dawnego kina „Wars” przy Rynku Nowego Miasta.
23 czerwca w Teatrze Kwadrat kolejny spektakl z napisami dla niesłyszących, któremu patronuje Fundacja Kultury bez Barier.
Klasyka komedii. Niekończąca się seria gagów, humor sytuacyjny i słowny. Na scenie znani aktorzy. My też postaramy się, żeby było śmiesznie. Zapraszamy!